piątek, 24 czerwca 2016

''Pozostawieni'' Tom Perrotta


 Korzystając z promocji w internetowej księgarni ZNAK, zakupiłam kilka książek. Jedną z nich była powieść psychologiczna- i ponoć fantastyczna- ''Pozostawieni''
 Tom Perrotta podjął się ciekawego zadania, którym było stworzenie, a raczej połączenie kilku historii.
 Patrząc na opis i komentarze umieszczone na tyle okładki, byłam bardzo ciekawa tej książki. Niestety nie do końca do mnie trafiła. 



''Pozostawieni'' jest historią ocalałych. 14 października zniknęło tysiące ludzi na całym świecie. Nie wiadomo w jaki sposób i z jakiego powodu. Po prostu zniknęli. W jednej chwili byli obok, a w następnej zostało po nich już tylko puste miejsce. Trzy lata później po zniknięciu dwóch procent populacji obserwujemy losy poszczególnych ludzi z Mapleton. M.in. wdrażamy się w historię Nory, która w 'porwaniu Kościoła' straciła męża i dwójkę dzieci, siedemnastoletniej Jill, która była świadkiem zniknięcia najlepszej przyjaciółki czy jej brata, który zatracił się w życiu sekty.

 W swoim dziele Perrotta nie wyjaśnił samego zjawiska wyparowania ludzi. Skupił się na poszczególnych postaciach, przedstawił jak radzą sobie w nowej rzeczywistości. Czytamy o zwyczajnych dniach powszednich, o pracy, szkole, zauroczeniach i stosunkach miedzy sąsiadami. Tak naprawdę i bez wzmianki o 14 października ta książka miałaby ręce i nogi. Jest to jedynie intrygujący smaczek, który niestety pełni tylko rolę podtrzymania ciekawości czytelnika. Podobnie jak wątek Porwania Kościoła- na ten temat w utworze nie ma zbyt wielu informacji. Wspomniany został też m.in. problem sekt,  nakreślono również obraz Bosonogich. Niestety w obu przypadkach nie jest to rozwinięcie tematu, które mogłoby zaspokoić moją ciekawość. 

 Perrotta pisze w sposób prosty i przejrzysty, ale mnie nie zachwycił. Chwilami męczyłam się czytając jego okrojone opisy i zdawkowe dialogi w momentach, gdzie czekałam na więcej. Książkę czyta się bardzo szybko, więc nietrudno było znaleźć na nią trochę czasu. Niestety mnie nie wciągnęła. Miałam cichą nadzieję na bardziej wnikliwą analizę bohaterów. Warto jednak zwrócić uwagę na ciekawy zamysł i oryginalny pomysł. Historia sama w sobie jest dobra i jestem pewna, że ma wielu zwolenników- sam Stephen King ją zachwalał.
 


środa, 15 czerwca 2016

''Skrawek mego serca'' Peter Robinson




''...przyjęła skręta od Steve'a i mocno się zaciągnęła. Lubiła to. [...] Seks również był w porządku [...], ale najbardziej ze wszystkiego lubiła się upalić, wtedy naprawdę dobrze się razem czuli. [...] Słuchali własnie Electric Ladyland Hendrixa- brzmiał naprawdę nieziemsko''.

 Jest to moje drugie podejście do tej książki. Za pierwszym razem pochłonęłam ją, ale nie w całości. Czytałam ją etapami, co zajęło mi trochę czasu. Nie zmienia to jednak faktu, że poświęcałam jej swój cały wolny czas.
 Biorąc ją do ręki po raz drugi byłam jeszcze bardziej zadowolona. Skupiłam się na elementach, które wcześniej przeoczyłam. Przy niektórych zdaniach zatrzymywałam się na dłużej.
 Zetknęłam się z opiniami, że jest to w kontekście technicznym za ciężka książka do przeczytania, ale mnie od razu przypadł do gustu styl pisania autora. Dzięki temu bez problemu mogłam wczuć się w klimat. Jeszcze bardziej urzekł mnie fakt, że w tej pozycji pojawiło się coś z czym jeszcze się nie spotkałam w innych powieściach- hipisi. 
 W powieści kryminalnej Petera Robinsona zatytułowanej ''Skrawek mego serca'' miałam okazję zagłębić się w historię, która dzieje się w czasach wielkiej miłości i pokoju. W roku '69, który od razu przywiódł mi na myśl pierwszy na świecie Woodstock.



  Jest to kolejny tom poświęcony przygodom detektywa Alana Banksa, o czym dowiedziałam się dopiero po przeczytaniu książki. Nie spodziewałam się, że jest to publikacja podczepiona pod serię.

 Kryminał dotyczy dochodzeń w sprawie dwóch morderstw, które dzieli między sobą ponad 30 lat różnicy. Jednocześnie śledzimy wątek poświęcony analizie  ruchu hippisowskiego, który dla mnie mógłby być- i jest- głównym tematem książki.


 Przygodę rozpoczynamy  8 września 1969 roku, dzień po zakończeniu dużego festiwalu muzycznego na wyspie Wight- brzmi znajomo?- Jest morderstwo, jest detektyw i jest indagacja. Równolegle toczy się śledztwo mające miejsce 36 lat później. Wszystko to w otoczeniu wyzwolonej młodzieży i dużej dawki dobrej muzyki. W trakcie czytania nasuwa się wiele pytań, m.in. co łączy morderstwo młodej dziewczyny na festiwalu z zabójstwem dziennikarza muzycznego trzy dekady później? Jaką rolę w powieści odgrywa zespół Mad Hatters? Co łączy córkę jednego z detektywów z dziećmi kwiatów? Tego dowiecie się sami, jeśli tylko najdzie was ochota, żeby sięgnąć po książkę. 


 Nie będę rozwodziła się nad poszczególnymi bohaterami, gdyż moim zdaniem po rozdzieleniu ich na jednostki nie będzie na czym oka zawiesić. Wszystko jest ciekawe, ale jako całość. Nawet zespół Mad Hatters (jedyny fikcyjny band, który uczestniczył w  festiwalu) w grupie jego członkowie są lepiej wykreowani.

 Nie jest to czytadło dla osób, które szukają mistrzowskiego kunsztu literackiego, teorii spiskowych albo wymyślnych morderstw i jeszcze bardziej wyszukanych opisów. Jest to zwykła powieść, zwykłe morderstwa. Nic nadzwyczajnego, ale są szczegóły, które uratowały historię. Elementy, które mnie urzekły. 



 ''...nacisnął przycisk odtwarzania i ułamek sekundy później w całym pokoju rozbrzmiały wspaniałe dźwięki Breathe Pink Floydów z albumu Dark Side of the Moon''.


 Podoba mi się nadanie tej powieści charakteru. Charakteru, który bije od młodzieży zafascynowanej pokojem, przyjaźnią, miłością i wolnością. Ludzi, którzy uważają wojnę za zło i nie stronią od demonstracji. Od narkotyków i alkoholu, nie zapominając o uprawianiu wolnej miłości. Ten klimat, gdzie każdy czerpie przyjemność z muzyki i obecności kilkudziesięciu tysięcy ludzi wokół. Skupiając się na tym aspekcie, mnie samej udzieliła się radość, a momentami nawet euforia. 

 Interesujący kryminał, który może zaciekawić już od samego początku. Jest to dosyć lekka historia z dosyć przewidywalną fabułą. Skupia się na wątkach morderstw, ale dla osoby interesującej się boomem na muzyków lat '60 lub płaszczyzną kulturową hipisów, będzie ukrytych wiele ciekawostek. Jest w nim wiele smaczków biograficznych, które będą pieścić wyobraźnię- przewijające się nazwy zespołów i artystów, których się lubi i zna jak Led Zeppelin, Jefferson AirplaneThe Who czy Janis Joplin. Poza tym, kto z nas chociaż raz nie chciał przenieść się do świata zbuntowanej młodzieży, czynić miłość a nie wojnę i poczuć, że wszyscy ludzie są braćmi, a świat jest na tyle duży, że starczy na nim miejsca dla każdego?







piątek, 10 czerwca 2016

''Zanim się pojawiłeś'' Jojo Moyes



 Na ogół nie zaczytuję się ani w bestsellerach, ani w literaturze kobiecej. Jednak koło tej pozycji nie mogłam przejść obojętnie. 
 Zaczęło się od zwiastuna filmu- opartego na owej książce- ujrzanego w kinie, a skończyło na kilkuset pięknie pachnących i pieszczonych przez opuszki palców stronach.
 W mojej pierwszej próbie napisania czegoś na kształt recenzji- ku mojemu zaskoczeniu- pokuszę się o ''Zanim się pojawiłeś'' , książki spod pióra Jojo Moyes- brytyjskiej autorki bestsellerów i dziennikarki.
 Muszę stwierdzić, że mimo ciekawości, ciężko było mi się zabrać za lekturę. Najpierw przyjrzałam się jej uważnie. Ujrzałam ładną okładkę i jeszcze lepsze gabaryty, które przyspieszyły bicie mego serca. Następnie zabrałam się za przeczytania opisu zamieszczonego na tyle i nie ukryłam rozczarowania. Zaczęłam spodziewać się kolejnego banału, który rozgryzę już po pierwszej stronie. Na moje szczęście- myliłam się. W pewnym stopniu. 
Mimo sceptycznego podejścia i niechęci do kategorii, w jakich dzieło zostało osadzone, przełamałam się- ciekawość w końcu zwyciężyła. 
 Książka wciągnęła mnie od razu. Po kilku niepewnie przeczytanych zdaniach poddałam się i zatraciłam w lekturze. Czas mijał mi nieubłaganie szybko. Przeżywałam i analizowałam każdy możliwy wątek. Będąc coraz bliżej końca coś mnie w środku ściskało, gdyż obawiałam się zakończenia i jego konsekwencji. 
 Książka jest lekka i przyjemna, przystępna dla każdego. Mnie opisana historia poruszyła całkowicie, w napięciu przewracałam kolejne stronice. Aczkolwiek wypadałoby nakreślić kilka zdań na ten temat, zanim zaleję was swoimi przemyśleniami.




 Louisa Clark, młoda i energiczna dwudziestosiedmiolatka po zamknięciu kawiarni Bułka z Masłem w której pracowała, jest zmuszona znaleźć dla siebie coś nowego. Z pomocą doradcy sprawdza różne możliwości, jednak w małym miasteczku ciężko znaleźć coś, co przypasowałoby dziewczynie. Do czasu, gdy zostaje jej przedstawiona kolejna oferta. Nietypowa. Pewna rodzina poszukuje opiekunki, która pracowałaby przy spraliżowanym mężczyźnie. Clark podejmuje się zadania. Poznaje Willa Treynora,- niegdyś mężczyznę żyjącego pełnią życia- który w wyniku wypadku został przykuty do wózka. Początkowo parze ciężko złapać wspólny język. Louisa jest otwarta i żywiołowa, a Will nie przejawia chociażby próby akceptacji swojego obecnego stanu, tęskni za tym co było kiedyś. Nikt się nie spodziewa, że ta znajomość bardzo na nich wpłynie, a może nawet nauczy czegoś ważnego? 

 Willa polubiłam na samym wstępie. Jego zawziętość, humor, ironię, która wywoływała na mojej twarzy uśmiech. Nawet momentalne zamykanie się w sobie i opryskliwść nie zniechęciły mnie do jego osoby. Uważam, że każda cecha i poświęcona Willowi strona dodała mu nieco uroku. 
 Główna bohaterka- Louisa Clark- od razu zyskuje sympatię, ale moją z czasem utraciła. Początkowo bardzo przyjemna, kolorowa i żywa postać. Natomiast z kolejnymi przewracanymi kartkami zaczęła mnie irytować jej postawa. Niektóre decyzje, zachowania, przemyślenia. Nawet otaczajacy ją ludzie potrafili sporadycznie przyprawić o ból głowy, ale mimo wszelkich sprzeczności uwazam, że to jest urok książek. Dobrze nakreślony bohater powinien wywoływać sprzeczne emocje. Nieważne czy pozytywne czy negatywne, powinien nas skłaniać do refleksji. I tak było w moim przypadku z Panną Clark.  
 Pozostali bohaterowie również wywoływali we mnie mieszane uczucia. W jednej chwili mogłam za nimi stanąc murem, a w nastepnej niedowierzałam temu, co się dzieje. Tak było m.in. w przypadku rodzin wyżej wymienionych bohaterów. 

 Moim (nie)skromnym zdaniem w ''Zanim się pojawiłeś'' została przedstawiona piękna historia. Ciekawa, niezwykle intrygująca i wierzę, że jest w stanie chociaż odrobinę poruszyć nawet najbardziej wymagającego czytelnika. 
 Nie spodziewałam się, że te kilkaset zapełnionych drukiem stron wywoła we mnie masę sprzecznych względem siebie odczuć. Od początku do samego końca czytałam z napięciem...ale! Właśnie, nie może być zbyt pięknie! Były momenty, w których wątpiłam w niektóre wartości oraz sens pojawienia się poszczególnych postaci. Irytowałam się również elementami typowymi dla literatury kobiecej.
 Książka- pomimo prostego języka i nieskomplikowanej fabuły- spodobała mi się. Nie spodziewałam się, że mnie urzeknie. Przeczytałam to z dużą przyjemnością i nie żałuję. Co więcej, mogę nawet polecić. Dobra na słoneczny jak i deszczowy dzień czy spokojny wieczór z herbatą i kocem. Dla każdej kobiety, która lubi romantyczne i niewymagające historie.




Czas... start




 Witam na moim pierwszym blogu poświęconemu recenzjom m.in. książek i  moim przemyśleniom. Trochę czasu nosiłam się z tym pomysłem, gdyż jest wiele stron o podobnej tematyce. Do tego bardzo dobrych. Jednak coś nie dawało mi spokoju. Chodziła za mną myśl 'Co Ci szkodzi spróbować?'. Dałam się więc namówić mojej intuicji i w ten oto sposób zaczynam przygodę. Zapraszam do śledzenia moich początków w tym świecie. Zachęcam również do wyrażania swoich opinii.